sobota, 3 grudnia 2011

zakładki

halo,halo
sie chwale zakladkami, ktore robilem na konkurs bo nie wygraly, a to oznacza ze sa zajebiste.wszystkie niewygrane prace sa zajebiste!




poniedziałek, 28 listopada 2011

Zaimek pytający (?)


najpopularniejszym zaimkiem pytającym w polsce jest oczywiście zaimek "gdzie".gdzie jest krzyż, gdzie jest zbyszek, gdzie są faktury (grzegorz lato na przykład nie wie nic o żadnych fakturach), gdzie jest wrak samolotu, gdzie,gdzie,gdzie...niestety nie znam odpowiedzi na te pytania, ale jeśli zapytacie mnie gdzie jest gdański neptun, to już spieszę z wyjaśnieniem...


z pozdrowieniami dla marysi i pietrucha.dzięki, że byliście.obiecuję, że już nikogo nie będę oprowadzał.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Niedokończenie

nie dokończyłem dzisiaj snu. budzik także odegrał niedokończoną melodię. niedokończone śniadanie, herbata, papieros. mnóstwo niedokończonych papierosów w popielniczce. niedokończone czytanie, niedokończone nudzenie się. niedokończona mgła i niedokończona smuga.niedokończona magisterka; niedokończone idee; niedokończone mysli...w niedokończonym pokoju nie dokończę tego postu.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Niemcyyyyyyyyyy!!!

kraj od kilku dni żyje informacją o 94 niemcach zatrzymanych w łapance pod nowym wspaniałym światem, pod salonem kanapowej lewicy ( lub jak chce tego prawica: pod bastionem militarystycznych lewaków). już słychać skrzypienie szuflad,z których wyjmuje się po kolei piątą kolumnę, kislinga i frakcję czerwonej armii. powiedzieć, że niefortunnie się stało,iż właśnie ta grupa (najliczniejsza) obcokrajowców została zatrzymana to manipulacja,bo tak naprawdę, był to postrzał z rewolweru w kolano lewicy podczas amerykańsko-stereotypowego czyszczenia broni. można by rzec, iż tylko tych tu brakowało...pomijam fakt, iż nasi turyści zza odry wykazali się nie małym  nieudacznictwem, i śmiało można by ich nazwać mianem fajtłap i gamoni (mnie osobiście kojarzą się z oddziałem samobójczym z żywotu briana). niezguły czy nie, uważam, że WŁAŚNIE ich nam brakowało. wystarczy spojrzeć co wydarzyło się kilka godzin później na osławionych już placach stolicy, by znaleźć choćby cień powodu, dla którego manifestacja bądź blokada potrzebowały ochrony. nie będę przy tym wnikał w to, kto rozpoczął fieste na bruku placów konstytucji i na rozdrożu: chuligani czy nacjonaliści,gdyż oby dwie te grupy zostały zaktywizowane przez środowiska prawicowe, żeby nie użyć słowa zwerbowane.
co do samej blokady, no cóż, śmieszą mnie trochę odwoływania do demokratycznych reguł w kontekście formacji, które je organizowały, zważywszy że kilka godzin przedtem odbyła się uroczystość państwowa z defiladą i taką długością trasy, iż każdemu wielbicielowi marszów powinna ona wystarczyć w zupełności.
wracając jednak do spraw lewicy to chyba jednak dobrze się stało. krytyka (jakkolwiek nie byłaby upustem narastającej mody na lewicowość) zyskała rozgłos; politycy, patrząc po ich stanowczych wypowiedziach i manipulacjach informacjami zrozumieli, że jest to siła, z którą trzeba się liczyć, ba nawet zniszczyć; natomiast środowiska skrajnej prawicy skompromitowały się po raz wtóry (do czego zdążyliśmy się już przyzwyczaić). niepokojące jest jednak,iż w mediach, od tych niemieckich po te nie do końca polskie, narracja opiera się na  symetryczności (jak słusznie zauważył na łamach krytyki domosławski) obu incydentów,kompletnie wypaczając w ten sposób obraz zdarzeń (chociażby straty poniesione przez miasto w wyniku tych dwóch odrębnych zajść, nie wspominając o rannych wśród mieszkańców i policjantów).zachodzi pytanie komu taki obraz rzeczywistości się przyda najbardziej...prawicy?lewicy?a może prawicy rządzącej?...ale ale oddaliłem się znów od wątku.jako, że cały weekend przeleżałem w łóżku (tak! wypowiadam się o zdarzeniach, w których nie brałem udziału-jak zresztą czyni większość ekspertów w telewizji) obejrzałem dnia następnego po "uroczystościach" smutną, szarą konferencyjkę organizatorów marszu.ich słowa świadczyły o gniewie i oburzeniu;o dokonanej niesprawiedliwości; o potępieniu aktów przemocy, ale w głosie pobrzmiewała jakaś duma, jakaś nadzieja, i jeszcze coś: prawie niewyczuwalna zazdrość o tych 94 niemców...



p.s. nas kaszubów mało obchodzą te całe polskie ceregiele

sobota, 5 listopada 2011

Musz-up.2

pamietacie jeszcze wpadke-nie-wpadke kamila durczoka?natknalem sie na nia ponownie nie dawno i wprost nie moglem sie powstrzymac...






p.s.przed zamieszczeniem postu obiecywalem  sobie, ze na razie nie bede odgrzebywal pomnikowych postaci, tymbardziej, ze zaczerpnalem z niej dosc niedawno.powtarzalem: nie rob tego, to lipa, powtarzasz sie itd.to wszystko prawda,ale skoro jednak postanowilem to zrobic to pewnie jest ku temu jakis powod.
otoz jakis czas temu mialem ciekawa rozmowe na temat poprzednich postow z jp2 w roli glownej.rozmowa obracala sie wokol motywow, postaci, symbolu i taniej sensacji.pomijam fakt, iz malo kto wogole tego bloga czyta,takze z ostatnim zarzutem nie moge sie zgodzic co do pozostalych kwestii,postaram sie skrocic moj oglad jak tylko sie da.watykan i jego krolowie obchodza mnie wylacznie z perspektywy spektaklu,scenografii,performatywnosci,rytualow i calego tego predisneyowskiego medialnego show.przyznam sie,ze lubie od czasu do czasu poczytac, badz podgladnac co nowego u bohaterow najwiekszego reality show na swiecie.uwielbiam wrecz te lekko juz kiczowate,pompatyczne stroje, savoir vivre, obyczaje i iscie renesansowa otoczke.niezaleznie jednak od tego hobby,trzeba realnie spojrzec na instytucje i  jej przedstawicieli.czy to bedzie benedykt,jan pawel czy pius, kazda z tych postaci mozemy traktowac w co najmniej dwoch podstawowych kategoriach.pierwsza z nich jest opinia na temat samego czlowieka,druga to opinia o pelnionej przez niego funkcji i dokonaniach.nigdy nie dane mi bylo poznac zadnego z papiezy,dlatego tez co do pierwszej kategorii musze pozostac obojetny.jesli chodzi zas o druga to jako osoba niewierzaca patrze na nich przez pryzmat Kosciola.jakkolwiek dobra osoba bylby ten lub inny papiez nie zmieni to nigdy faktu, iz stal na czele organizacji, ktora przez setki lat dyktowala warunki w europie i nie tylko,prowadzac do krzywdy czesci (mniejszej lub wiekszej w zaleznosci od czasow) ludnosci.co wiecej kazda z nich podtrzymuje zastane status quo,retuszujac tylko nieznacznie pewne malo istotne kwestie.dlatego tez,abstrahujac od oceny subiektywnej (w polskiej tradycji glownie przez pryzmat narodowosci),moja ocena bedzie zawsze negatywna.cale szczescie teatralny watykan wydaje sie juz ujarzmiony,a po nie tak odleglych skandalach jest chyba nawet w odwrocie.dlatego tez moge smialo wrocic do postrzegania najmniejszego panstwa na swiecie (w sensie powierzchni) jako fajnej ciekawostki i relaksujacej opery mydlanej z jej wzlotami i upadkami.jak w zyciu.jak w eurodisneylandzie.

piątek, 28 października 2011

Musz-up.

w kwestii remiksu kultury.

ze względu na nieprzetłumaczalność niektórych zwrotów barbarzyńskiego języka angielskiego, zamieszczam również wersję angielską...

środa, 26 października 2011

Rozumiesz?

Są takie dni, gdy wydaje mi się, że nikt mnie nie rozumie...nawet kobiecy głos w windzie wiecznie zajęty liczeniem pięter. A może mi się wcale nie wydaje?

sobota, 15 października 2011

Post Scriptum

już wiem dlaczego nie dane mi jest być prostym! każde upomnienie, nagana, polecenie, ale także troska, ostrzeżenie czy inna dobra rada to zawsze przemoc symboliczna. zaklęta w słowach dychotomia na lepsze i gorsze; na mądrzejsze i głupsze. ustawiają one zawsze osoby je udzielające w pozycji mędrca - osoby bezdyskusyjnie bardziej doświadczonej i rozważnej.problemem z  altruistycznymi uwagami jest taki, iż pozornie mają służyć naszemu dobru, a w rzeczywistości konstytuują pozycję nadrzędną (naszego wujka dobra rada) i poniżają nas samych. w ten sposób tworzymy (często nieświadomie) pole bitwy, w której toczą się losy naszej osobowości.
mam własną teorię dotyczącą relacji matka - syn, oraz określeń typu "maminsynek". uważam, iż kobiety, które często w nierównej walce z przemocą symboliczną stosowaną przez swoich mężów i innych mężczyzn, podświadomie starają się uzależnić swoich synów od siebie, nierzadko stosując tą samą broń, której ulegają -  przemocy symbolicznej zaklętej w słowach i praktykach cielesnych, mszcząc się tym samym.
jako że z natury jestem dość krnąbrną osobą nie dane mi będzie się wyprostować i na zawsze pozostane w pozycji garbatej.będzie to jednak garb jak najbardziej świadomy.

wtorek, 11 października 2011

Karteczki.

każdy z nas miał z nimi do czynienia. albumy, klasery, wymiany na przerwach,pierwsze kradzieże. doskonałe narzędzie kapitalistycznej indoktrynacji od najmłodszych lat - zbieraj, kolekcjonuj, wymieniaj się - KUPUJ. dzięki tym z pozoru bezwartościowym kawałkom papieru nauczyliśmy się czym jest posiadanie, oraz nabraliśmy nawyku czerpania przyjemności z pogłębiania tego stanu, a nawet z samego faktu własności.byliśmy wtedy tacy dorośli...
nic więc dziwnego, że kościół katolicki bardzo szybko zaanektował nowe narzędzie na własne potrzeby (a może było wręcz na odwrót?) i zostaliśmy zarzuceni milionem odświętnych kartoników, karteczek, zdjęć i pamiątek. kolęda, spowiedź, lekcje religii, rekolekcje - wszystkie te okoliczności nie mogły by się obejść bez materialnej bonifikaty.w pewnym momencie, karteczki owe stały się wręcz wewnątrzkościelną walutą uprawniającą do zbawienia (bądź do zaliczenia lekcji religii, potwierdzenia udziału w rekolekcjach). o tak!święty józef i święty krzysztof doskonale spełnili swoje zadanie, a nieuchwytny bonifacy śnił się nam po nocach.
ostatnio ( w sumie jakiś czas temu ) będąc nienaturalnie pochylony, a właściwie najnormalniej zgarbiony, znalazłem  karteczkę z naszym najnowszym jeszcze - nie - świętym polakiem. w tej dziwacznej pozie zaczelem sie zastanawiac,czy nie bylbym teraz prostszy gdyby na owych karteczkach, oprócz standardowych modlitw i wznioslych hasel nie znalazlo sie odrobine miejsca na upomnienia zdrowotno - higieniczne...
 

sobota, 8 października 2011

środa, 28 września 2011

prawda.

jestem wdzięczny naszym rabusiom z płocka,za to iż pozbawili mnie mp3, przez którą mnóstwo rzeczy (rozmów, historii, opowieści i mądrości) najnormalniej mi umykało. gdybym nadal się nią cieszył nie usłyszałbym zapewne najmądrzejszej matczynej odpowiedzi na nurtujące pytanie przyszłego wyborcy. wybory za pasem, a więc pamiętajcie -  to tylko bajki!

sobota, 24 września 2011

Biedna Kayah...

zgadzam się z cezarym michalskim(felieton), który słusznie traktuje "sprawę nergala" jako symboliczną barykadę w walce o laicyzacje naszego kraju, na której to wszyscy powinniśmy stanąć - nie broniąc kolejnego celebryty - a opowiadając się za jasno wytyczoną linią dzielącą nas od teokracji.podobnie jak autor artykułu nie obchodzi mnie za bardzo lekko kiczowata i teatralna postać behemotowego wokalisty, który po spektakularnym związku z dodą (wtf?), chorobą i iście heroicznej wygranej z nią, na stałe trafił do grona polskich gwiazd i gwiazdeczek.nie bardzo też obchodzą mnie jego performansy i romanse z narodową prawicą.z tego co zauważyłem, coraz mniej zaczyna on obchodzić nawet jego fanów.co ciekawe,nawet bliskie mi osoby wyznania katolickiego także nie przejmują się jego bytnością w telewizorze.ot, kolejny cwaniak.tym bardziej zastanawiająca jest reakcja polskiego episkopatu,jakoby przerażonego satanistą w programie rozrywkowym. kolejna sposobność aby upomnieć polskiego pana,wójta i chłopa i wskazać im miejsce w szeregu...
obchodzi mnie za to los kayah (nie mam pojęcia jak to odmienić), którą autentycznie szanuje za dokonania, głos i projekty w których brała udział. teraz przez sztuczną nagonkę na krótkowłosego metalowca została sprowadzona do tła dla zaściankowych (politycznych?) rozgrywek. Kayah może już czas zostać satanistką?


niedziela, 18 września 2011

dawno (ale w sumie nie az tak) temu...

przeglądając pliki katalogu obrazki w moich dokumentach znajdującego się na pulpicie osławionego windowsa xp znalazłem taką oto perełke.bodajże mój pierwszy strip.wtedy byłem jeszcze dredziarzem, mieszkałem w ankarze(brzmi zajebiście,co? -ale to tylko erasmus),lubiłem archeologie,a przynajmniej tak mi się zdawało, i  kompletnie nie wiedziałem, że taka forma komiksowa zwana jest stripem bądź paskiem. kot o którym jest  historyjka(?) to mój współlokator. śnieżnobiały "zmutowany tygrys" o jednym oku pomarańczowym,a drugim błękitnym; pochodzący z rejonu leżącego nad jeziorem wan (Van Gölü) rozleniwiony salonowy kot.znalazł się u nas za sprawą cihangira,weterynarza i współlokatora w jednym...


28 listopada 2009 roku.

sobota, 17 września 2011

Lampa

tydzień temu odwiedziłem rodzinne strony.mógłbym rzec,iż w kartuzach bez zmian, gdyby nie odwiedziny u kumpla na nowym mieszkaniu.już od progu moją uwagę przykuła lampa ze skandynawii. lampa, którą sam zakupiłem jakiś czas temu.ładna,smukła i świecąca,co jest jej niewątpliwym plusem.młody, któremu dedykuje ten post,odkrył przede mną kolejny jej walor - idealną skrytkę. "pod latarnią zawsze najciemniej".





p.s.google,czy tam blogspoty oszalały z dizajnem,dzięki czemu powiększanie obrazków jest wkurwiająco utrudnione.jeżeli nie dowidzicie,tak jak ja,to wystarczy lewym przyciskiem myszy nacisnąć na dany obrazek i wybrać "pokaż obraz" czy jakoś tam.niedługo coś wykminie,jak się z tym uporać.pzdr

niedziela, 11 września 2011

kolorowo,bajkowo//konserwatywnie,na biało i na czarno

chyba jednak zależy mi na robocie,bo zmusiłem się do zrobienia, na moim zfochowanym, mizantropicznym laptopie, który rzęzi, jeszcze dwóch strupów na konkurs. ten poprzedni, mówiąc dosadnie acz prawdziwie,był chujowy.te nie są wiele lepsze, ale myśle że ugryzłem rzecz z innej strony.nie sądziłem, że kreskowanie na wyznaczony temat może być takie trudne.no nic.oto one:


wtorek, 30 sierpnia 2011

Kolorowo,bajkowo

właśnie wysyłam strupa na konkurs greenpeacowy, w którym, o dziwo, wygrać można robota.bardzo chciałbym robota,dlatego,jeżeli chce się wam oddać głos na mój pasek to super, a jak nie,to nie.zostanie przypuszczalnie zamieszczony pojutrze(!) na fanpejdżu ( https://www.facebook.com/#!/greenpeacepl ) i tam trzeba go będzie szukać.ale to i tak nie ważne,bo ważniejsze jest to, że strup zyskał kolory.wyszło,jak wyszło.efekt tutaj:

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

przedWCZORAJ.

Przedwczoraj na niezapomnianym koncercie Marcusa Millera na Ołowiance, po raz pierwszy poczułem nić łączącą mnie z trójmiastem, rodzaj symbiozy, wspólną historię. Był to niezapomniany wieczór bynajmniej nie z powodu świetnej formy jazzmana. O wiele bardziej zapadającą w pamięć uroczystością,były dla mnie zaślubiny z Gdańskiem.W lekko udramatyzowanej i  niestety patetycznej pozie dokonał się sakrament na zawsze wiążący mnie z tym miejscem.Obyło się bez kamer i medialnego szumu,bez blichtru i cekinów.Nawet fajerwerki rozświetliły niebo trochę spóźnione.Co najważniejsze jednak,to fakt, iż Motława przyjęła mnie bez zwłoki,a zaraz potem oddała.



piątek, 12 sierpnia 2011

Świat schodzi na psy

Wychodząc dzisiaj z pracy po 10 godzinach tępego wpatrywania się w monitor, bez perspektyw na szalony wieczór, zobaczyłem psa przechodzącego na czerwonym świetle. Szedł pewnym psim krokiem z ogonem podniesionym do góry, zawadiacko i wyzywająco.Nie wiem czy był świadomy przekroczenia granicy, czy planował ten bunt od dłuższego czasu. Pomyślałem wtedy o niezliczonej liczbie mandatów, którymi przez lata reperowałem podupadający aparat represyjny.Zazdrościłem mu wymówek, gatunkowych niuansów, wykluczającego systemu znaków. O tak, wygrałbym tę potyczkę... gdybym tylko był rezolutnym psem.


poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Zagubienie i brzydota(brudstok'11)

są dwa aspekty zmiany stanu fizycznego związane z przyjazdem na ten letni festiwal.pierwszy to zagubienie bądź zaginięcie.nie tylko to dosłowne,rzeczy i ludzi,czy też siebie względem tych właśnie,ale przede wszystkim zaginięcie dla świata,cywilizacji,trybu dnia,telefonu,domu,higieny.permanentny stan nie zlokalizowania się i ciągła jego próba.dla niektórych tym właśnie jest owsiakowy przystanek - poszukiwaniem.dla innych jest właśnie ucieczką,kierowaną potrzebą nieistnienia przynajmniej na chwile.
niezależnie czy zaliczasz się do pierwszej czy drugiej grupy, nic nie jest w stanie ochronić cię przed drugim aspektem - brzydotą.
wraz z przekroczeniem granicy(jeszcze nie odkrytej) twoja fizys przechodzi gruntowną zmianę.mutuje i przeistacza się w postać podobną, lecz w swych podstawowych cechach wykrzywioną,nieregularną,asymetryczną.postać ta jest tylko karykaturą,ale o tyle niebezpieczną,iż odzwierciedlającą nas samych(z przewagą naszych słabości),nasze gesty i grymasy.a jednak, pomimo masowej skali tej krótkotrwałej choroby(tego roku zapadło na nią około 700 tys. odwiedzających),to osoby nią dotknięte zachowują spokój.innym objawem tej dziwnej przypadłości jest irracjonalne poczucie prawdziwości,namacalnej realności naszych nowych powłok.uczucie, jakoby tak właśnie wyglądała rzeczywistość - zdeformowana i nie idealna - a nie, udowodniona,bo nagrana i odtworzona ta z telewizora.choroba ta zdaje się też oddziaływać masowo na układ nerwowy zarażonych,powodując niewytłumaczalną akceptację - siebie i innych.niebezpieczna to rzecz przyjeżdżać do kostrzyna.tam wszyscy jesteśmy brzydcy.



wtorek, 2 sierpnia 2011

Rysopis (Audioriver'11)

jest wiele pozytywnych rzeczy,które mógłbym tutaj napisać na temat festiwalu muzyki niezależnej w płocku.niestety,jak to zwykle bywa te pozytywy mogą być z łatwością przyćmione jednym incydentem,pojedynczym(rozbitym na cztery)rozbojem.kolesiem, który prawdopodobnie zepsuł nam końcówkę tego festiwalu jest niejaki Żółw (który,jak zauważyli karol z nikiem jest łudząco podobny do Luigiego z Mario Bros.)a oto jego rysopis..






pozdrowienia dla ekipy z vana.. 

sobota, 23 lipca 2011

KONTROLA.Renoma.

trójmiejskie kolejki obsługiwane są przez panów z renomy,którzy, paradoksalnie, nią cieszą się najmniej.

czwartek, 21 lipca 2011

Radwańska nie wstydzi się Jezusa.

kraj okrążyła niesamowita wieść!nawet ja nie interesujący się za bardzo radwańską ani jezusem zostałem nią zelektryzowany.otóż niejaka agnieszka radwańska,znana i lubiana tenisistka(?) nie wstydzi się jezusa.w kraju, w którym, w zależności od źródeł, jest od 89-94 % chrześcijan to wyczyn nie lada.niektórzy mogliby oczywiście powiedzieć,że łatwiej jest się nie wstydzić,gdy zarabia się setki bądź miliony euro,inni nieprzychylni dodali by jeszcze,że bardziej wiarygodne byłyby osoby głęboko dotknięte przez los (boga?), system, niesprawiedliwość, którym się ewidentnie nie wiedzie,ale to tylko słowa malkontentów.ważne,iż słowo "jezus" doczekało się nowej czcionki : TennisBall.ttf

link do wieści: http://www.rp.pl/artykul/2,688984-Radwanska--nie-wstydzi-sie-Jezusa-.html

środa, 18 maja 2011

nie mam pomysłu

nie mam pomysłu.ciężki tydzień.stara pleśń.znoszone buty.

p.s.tribute to nasze mieszkanie.lesniczowka w bloku.


piątek, 13 maja 2011

diss na daily.art.pl

wlasciwie to nie diss, a reklama,bo, niezaleznie od tego, czy sie ze mna zgodzicie czy nie,moim zdaniem to jedne z najlepszych polskich paskow w sieci.trafne,przewrotne,chwytajace rozterki mlodych ludzi w zgrabna minimalistyczna kreske.allenowskie przeintelektualizowanie jest jak najbardziej spoko.czasami tylko popadaja w przesade,hiperbolizacje wszystkiego ....owe przegiecie.

disssssssssssssssss...
wlasciwie nie wiem dlaczego wczesniej nie umiescilem tego linku,chyba z zazdrości
daily.art.pl

środa, 4 maja 2011

terlikowski w ekstazie

kiedy słucham owego jegomoscia w tv,zastanawiam sie jak to mozliwe, ze jeszcze nie wysadzil sie pod zadna dyskoteka badz innym przybytkiem.wydaje mi sie wtedy,ze nie zrobil tego jeszcze, bo nie chce schodzic z niebosklonu na nasz zaplugawiony i sodomiczny swiat.o nie, on zyje w permanentnej ekstazie.lubie go dlatego,ze skutecznie odstrasza od kosciola katolickiego wszystkich tchorzy, ktorzy nie potrafia zgladzic grzesznika,zniszczyc go, chocby psychicznie.lubie go za bycie betonowym,oldschoolowym katolikiem - takim co teskni za inkwizycja i zapachem palonych stosow.nasz polski odpowiednik ben ladena(rip)

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

maly czlowiek - duzy problem

ten strip mial sie ukazac wieki temu w studenckiej gazecie torunskiej - delikatesy - ale w sumie to nie wiem czy sie ukazal.tak czy siak, zamieszczam bo lubie.

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

batmobil / tribute to deawoo matiz

jak w tytule.hołd dla koreańskiej(?) myśli technicznej!chwile piękne i groźne spędziliśmy razem.cud nie samochód.całe szczęście trafił w dobre ręce.pozdrowienia dla ani i mateusza!


AddThis